Zastanawiacie się pewnie co mnie
ugryzło, że uznałam, iż jedzenie jest brzemieniem. Osobiście traktuję jedzenie
jak przyjemność, sprawianą sobie i najbliższym. Jednak i ja się chowałam pod
brzemieniowym jedzeniem. Dlaczego? Bo i mnie wychowywano w myśl zasady „jedzenia
się nie wyrzuca”, „dzieci w Afryce głodują”, „oddaje się tylko puste talerze” i
„na imieninach u babci trzeba jeść, żeby babci przykro nie było, bo się
napracowała”. I wszystko to słuszna słuszność jest, ale… Po pierwsze: „jedzenia
się nie wyrzuca”. Kiedyś na wykładach, mądra kobieta powiedziała : „W czym żołądek
jest gorszy od śmietnika”. I rzeczywiście wyrzucanie jedzenia w czasach, w
których o żywność było ciężko, czy też była racjonowana było karygodne,
zaś przywiązanie szacunku do pożywienia
było mocno uzasadnione. Nigdy nie było wiadomo, kiedy zje się ponownie.
Jedzenia, zaś nie było na tyle, aby całkowicie nasycić nasz głód. Kto wtedy
ośmieliłby się wyrzucić jedzenie. Maruderzy skazywali się na głód. A trud z
jakim zdobywano jedzenie, wymagał pełnego doń szacunku. Z czasem szacunek ten
obrósł w ideologię darów od stwórcy, a jak wiadomo prezentów się nie odmawia.
Za prezenty się dziękuje i sumiennie je przyjmuje. Dziś, w czasie ogólnego dostępu do jedzenia, takie
podejście staje się dla nas zabójcze. Jemy, aby zjeść wszystko, bo tak nas
wychowano, nie pozwalając sobie na rozumienie sygnałów z własnego ciała, o
osiągnięciu sytości, a nawet przejedzeniu. Niestety, znając te błędy, nadal tak
chowamy swoje dzieci. Nie pozwalamy im odejść od stołu do póki wszystko z
talerza nie zniknie. Za nic mamy ich poczucie sytości, co w konsekwencji
doprowadzi je do zatracenia umiejętności odczytywania sygnałów sytości płynących
z ciała. Co z kolei prowadzi prościutko do nadwagi. To jeszcze nic. W myśl tej
zasady, niektóre gospodynie domowe, wykorzystują wysoce wątpliwe, nadgryzione
zębem czasu produkty spożywcze. Wypierając skutecznie, możliwe działania
szkodliwe takich produktów. A przecież, termin ważności nie spełnia jedynie ozdobnej
funkcji na opakowaniu produktów. Więc „W czym gorszy jest żołądek od śmietnika”?
Drugi proces wychowawczy „Dzieci
w Afryce głodują”. Fakt, na pewno poszerza wiedzę dziecka, zupełnie
potwierdzoną naukowo, bo przecież w Afryce jest głód. Tylko jakie to ma
odniesienie do naszego talerza? Jak przygarnął mojemu przyjacielowi jego
znajomy „Dzieci w Afryce nie poczują się lepiej, tylko dlatego, że wepchasz w
siebie to czego zjeść już nie możesz”. Święta racja, zamiast katować się,
wmuszając w siebie, jedzenie, którego pochłonąć już nie możemy, lepiej końcówką
bułki pokarmić ptaki, a chcąc pomóc dzieciom w Afryce lepiej znaleźć jakąś akcję pomocy dla tych dzieci.
Pozostają jeszcze imieniny babci.
Problem ma kilka aspektów, po pierwsze babcia rzeczywiście się napracowała. Po
drugie jak znam babcine skłonności piekły i gotowały nasze ulubione potrawy, bo
jak mawia moja teściowa „Babcie są po to, żeby rozpieszczać” . W tej sytuacji
ciężko nie zjeść tego co babcia przygotowała. Jednak i na to są metody. Po pierwsze
zjedz, żeby babci było miło, pochwal podziękuj, uciesz się na widok swoich ulubionych
potraw. Po drugie: nigdy, ale to nigdy nie dopuść do sytuacji, w której babcia
nakłada ci porcje na talerz. Miej na uwadze, że 99% babć uważa, że jej wnuki „źle
wyglądają” więc trzeba je dokarmić. Po trzecie, obowiązkowe, posprzątaj ze
stołu, pochowaj resztki do lodówki i umyj naczynia. Niech babcia odpocznie i
kusiciele znikną z zasięgu twoich oczu. Po czwarte, jeśli wiesz, że kolację
zjesz u babci, zafunduj sobie bardzo lekki obiad :)