poniedziałek, 28 lipca 2014

I nie ma problemu.





Opisywane przeze mnie wyniki badań Bąk-Sosnowskiej wykazywały, że kobiety zazwyczaj zachowują obraz swojego ciała z okresu w którym były zeń najbardziej usatysfakcjonowane. Mamy więc tendencje do odejmowania sobie, w naszych fantazjach i wyobrażeniach nie tylko kilku (kilkanastu) kilogramów, ale również kilka lat. Na pewno taki mechanizm skutecznie chroni nasze samopoczucie. Równocześnie nie pozwalając na obiektywne spostrzeganie swojej osoby, swojego ciała nie pozwala na dostrzeżenie problemu. W efekcie kobiety otyłe mogą myśłeć o sobie jako o kobietach o optymalnej figurze. Co w konsekwencji nie pozwoli  na podjęcie działań prozdrowotnych. Innym kierunkiem zaburzeń postrzegania własnego ciała są kobiety wygłodzone, nadal odchudzające się. Starając się zrzucić wyimaginowane kilogramy. I może jeszcze Nie byłoby problemu, gdyby nie inne wyniki badań….
Ostatnimi czasy w moje ciekawskie ręce wpadło jedno z wydań „Endokrynologii otyłości”, w której umieszczono wyniki badań nad sposobami radzenia sobie osób otyłych. Wykazano, że niezależnie od wieku, płci czy ilości dodatkowych kilogramów preferowanym stylem radzenia sobie, był styl skoncentrowany na unikaniu. Co oznacza , że skutecznie udaje nam się nie myśleć o naszej nadwadze. Cały zestaw  mechanizmów i zaprzeczeń idzie nam w tym na rękę. Myślę, że właśnie w tych „figlach ochronnych” naszych mózgów możemy upatrywać się podstaw naszych klęsk w odchudzaniu. Postrzegając siebie jako ideał sprzed 10 kilo, udając, że problemu nie ma, możemy na pewno cieszyć się spotkaniem w pizzerii czy kolejnym ciastkiem. Jednak czy nie warto, przyjrzeć się uważniej naszym ciałom. W końcu to jak długo będziemy się mogli nim cieszyć zależy tylko od nas.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz