czwartek, 18 września 2014

Wakacyjne grzeszki



Minęły wakacje. Komu jak komu, ale mi stanowczo za szybko i za burzliwie. Ech…. ale za to z głową pełną wspomnień, także tych, których ujawniać się nie powinno, aby nie stać się banitą. Aby nie zostać posądzonym o hipokryzję i sprzeniewierzenie najwyższych etosów i zasad żywieniowców.  W gruncie rzeczy zdarzyło się kiedyś tak, że pewnego pięknego lipcowego dnia spotkałam się z starym dobrym przyjacielem  (który notabene grzeszy w każdy możliwy dla żywieniowca sposób, co więcej ani on ani jego organizm zbyt wiele nie robią sobie z moich ciągłych lamentów czy zaklinań typu „kiedyś zobaczysz”). I ów właśnie, dogłębnie zdemoralizowany colą, chipsami i słodyczami typ zaproponował zrobienie na obiad gołąbków. Moja fantazja właśnie rozpłynęła się pomiędzy zielone liście kapusty,  szum grubej kaszy i kruchość delikatnych mięs. Mój wewnętrzny kalkulator szybciutko przygotował listę wartości odżywczych wspomnianych gołąbków. Zgodziłam się bez zastanowienia. A chwilę później maszerowaliśmy już w pochodzie zakupowym.
„Poproszę kawałek słoniny.”  Czuję jak moje żyły zaciskają się same w sobie, a mój cholesterol zaczyna wygrywać marsza żałobnego.  Nasycone tłuszcze przejęły już całkiem dowodzenie nad moim układem krwionośnym, i nerwowym i sercem. Jeszcze jeden skurcz ostatnie tchnienie i jak nic padnę tutaj przed ladą. „Jaka, kurcze słonina???”  Złe moce najwyraźniej zataczały już swoje łapy nade mną i nad moimi wymarzonymi gołąbkami.
„Musi być i kropka.” Tyle w roli wyjaśnień.  A potem się stało. Zjadłam je, a smak tak przyjemnie rozchodził się w moich ustach, aż w końcu trafił w sam mózg, ośrodek wspomnień mój osobisty i odnalazł tamte słoninowe wspomnienia kuchni babcinej, i mojej wtedy beztroski lat dziecięcych. I przysięgam, że pogryzłabym gdyby ktoś chciał mi je odebrać. Ech chyba nawet dziecku bym nie oddała, na szczęście i córa uwiedziona smakiem nie podnosiła głowy z nad talerza.
Przeżyłam, moje serce również. Jedynie teraz wzdycham za tamtym (bądź co bądź „nie poprawnym politycznie”) smakiem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz