poniedziałek, 30 grudnia 2013

Siedem uśmiechów na nowy rok życzę i Państwu i sobie




Nie sądzę, aby dla kogokolwiek było zaskoczeniem, że właśnie siedem. Odwołując się do religii czy mitologii to właśnie siódemka była liczbą mistyczną. Oznaczała ona pełnię i doskonałość i nawet kot musiał przejść siedem żyć, aby móc trafić do swojej kociej nirwany. Także prof. St. Berger opisał właściwy sposób żywienia znany obecnie pod nazwą zasady 7U. Więc jeśli naszym postanowieniem noworocznym będzie: właściwe odżywianie, dieta itp. zapraszam do zapoznania się zasadą, dla mnie siedmiu uśmiechów.
1U- urozmaicenie: pamiętajmy, aby nasza dieta była urozmaicona. Dostarczając sobie składników odżywczych z wszystkich grup żywieniowych zapewniamy sobie lepsze zdrowie, samopoczucie i ograniczenie zachcianek.
2U- umiarkowanie: tutaj nasze ciało powinno być naszym głównym informatorem, albo raczej jego kontakt z wagą. Powinniśmy jeść dokładnie tyle ile potrzebuje nasz organizm. Jeśli dostarczamy sobie więcej energii niż potrzebujemy nasza waga będzie rosła, gdy mniej malała. Osobiście nie wierzę i nie polecam diet cud pisanych dla ogółu populacji drukowanych w gazetach, czy publikowanych przez mądre wydawnictwa. Nasza dieta ma zaspokoić nasze indywidualne potrzeby (i wcale tu nie mam na myśli czekoladek o północy).
3U- uregulowanie: nasze posiłki powinny być regularne. Ścisły post przez cały dzień i uczta wieczorna lub wieczorno-nocna nie jest wskazana. Za mądrymi przypominam, że przerwy między posiłkami powinny trwać nie więcej niż 3-4 godziny. Nasz organizm musi mieć energię do pracy przez cały dzień. Oczywiście idealnym byłoby ustalenie stałych godzin posiłków, ale że nie żyjemy w świecie idealnym, różnie to wychodzi. Co nie znaczy, że do ideałów dążyć nie możemy.
4U- unikanie: Uff…Pan Profesor jest na tyle miły, że nie zabrania :). Delikatnie tylko przypomina z ojcowską troskliwością, aby pewne produkty ograniczać. A że ludźmi tylko jesteśmy, ale.. jak już pisałam dążyć do ideału możemy. Więc pizza nie co dzień na kolację, lecz dla podkreślenia chwili. Powinniśmy unikać tłuszczów, szczególnie tych zwierzęcych, oczywiście cukier, sól i dla przestrogi produktów cukierniczych. Pyszne babeczki z cukierni i inne smakołyki gotowe, jak wykazują najnowsze badania są naszym głównym źródłem tłuszczów trans.
5U- umiejętność: ta zasada dotyczy umiejętnego przygotowywania i komponowania potraw. Sądzę, że większość z nas wie, że sposób przygotowania potrawy ma wpływ na jej wartość odżywczą i kaloryczną. Długie czy nieumiejętne gotowanie pozbawi nas dużej ilości witamin i mikroelementów znajdujących się w surowym produkcie. Smażenie, panierka dorzuci nam w gratisie gigantycznej ilości kalorii.
6U- uprawianie sportu: to coś o czym nie powinniśmy zapominać. Nie musimy przecież wcale być sportowcami wyczynowymi, aby wyjść na spacer. Grunt, aby nie odmawiać sobie tej przyjemności. Każdy sport, który daje nam przyjemność, nie tylko ma pozytywny wpływ na nasze zdrowie fizyczne, ale i pozwala na moment na oderwanie się od codziennych problemów.
7U-uśmiech i unikanie stresu: to zasada, którą najbardziej lubię :). Nie zawsze możliwa do zrealizowania, ale warto zauważyć, że czym więcej uśmiechu w naszym życiu, tym mniej miłości do lodówki wieczorami. 
Tych właśnie uśmiechów życzę Państwu w 2014r. oby było ich jak najwięcej.

sobota, 21 grudnia 2013

Dieta wigilijna




Nie znam osoby, której święta kojarzyłyby się jednoznacznie. Czas świąteczny to zawsze balansowanie na cienkiej linii pomiędzy miłością, a nienawiścią. Kochamy to poczucie bliskości, rzadko, aż tak manifestujące się w codziennym zabieganiu. Święta stanowią idealny moment, aby się zatrzymać, rozleniwić, po prostu się cieszyć byciem blisko, cudem narodzin Zbawiciela dla wierzących,  lub cudem matki natury, przesilenia słonecznego dla ateistów, agnostyków i reszty tej masy, kolejnymi dwoma dniami wolnymi od pracy, dla tych zmęczonych. Dlatego nie warto psuć sobie tego dnia głowieniem się nad swoją dietą. Nie warto głodzić się niemiłosiernie „robić sobie miejsce” na kolację.  Tak wyposzczeni i głodni z pewnością rzucimy się na jedzenie, a nie znam lepszego pocieszyciela, gdy gnębią nas wyrzuty sumienia z powodu obżarstwa niż kolejny kawałek ciasta. Cieszmy się posiłkiem, dzielmy się nim. A po skończonej kolacji odejdźmy od stołu. Zajmijmy się sprzątaniem. A na plotki rodzinne usiądźmy strategicznie. Przede wszystkim jak najdalej od stołu, gdzie każde wstanie, przedefilowanie przed zebranymi w celu upolowania kolejnego kawałka ciasta nie jest ani wygodne, ani miłe. A najlepiej jeśli na trasie my –stół znajdzie się jakaś troskliwa dusza, która nie omieszka zapytać „Po co idziesz?”. No oficjalne przyznanie się przed gremium to już nie lada wyzwanie.
Tyle wystarczy i my sobie odpuśćmy w te dni…

A wszystkim  życzę, aby ten czas świąteczny stał się dla was magiczny. Jak mawiał Jung „odwieczny rytuał zatrzymany w czasie” dał wam chwilę zapomnienia :*