sobota, 21 grudnia 2013

Dieta wigilijna




Nie znam osoby, której święta kojarzyłyby się jednoznacznie. Czas świąteczny to zawsze balansowanie na cienkiej linii pomiędzy miłością, a nienawiścią. Kochamy to poczucie bliskości, rzadko, aż tak manifestujące się w codziennym zabieganiu. Święta stanowią idealny moment, aby się zatrzymać, rozleniwić, po prostu się cieszyć byciem blisko, cudem narodzin Zbawiciela dla wierzących,  lub cudem matki natury, przesilenia słonecznego dla ateistów, agnostyków i reszty tej masy, kolejnymi dwoma dniami wolnymi od pracy, dla tych zmęczonych. Dlatego nie warto psuć sobie tego dnia głowieniem się nad swoją dietą. Nie warto głodzić się niemiłosiernie „robić sobie miejsce” na kolację.  Tak wyposzczeni i głodni z pewnością rzucimy się na jedzenie, a nie znam lepszego pocieszyciela, gdy gnębią nas wyrzuty sumienia z powodu obżarstwa niż kolejny kawałek ciasta. Cieszmy się posiłkiem, dzielmy się nim. A po skończonej kolacji odejdźmy od stołu. Zajmijmy się sprzątaniem. A na plotki rodzinne usiądźmy strategicznie. Przede wszystkim jak najdalej od stołu, gdzie każde wstanie, przedefilowanie przed zebranymi w celu upolowania kolejnego kawałka ciasta nie jest ani wygodne, ani miłe. A najlepiej jeśli na trasie my –stół znajdzie się jakaś troskliwa dusza, która nie omieszka zapytać „Po co idziesz?”. No oficjalne przyznanie się przed gremium to już nie lada wyzwanie.
Tyle wystarczy i my sobie odpuśćmy w te dni…

A wszystkim  życzę, aby ten czas świąteczny stał się dla was magiczny. Jak mawiał Jung „odwieczny rytuał zatrzymany w czasie” dał wam chwilę zapomnienia :*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz