sobota, 7 czerwca 2014

Ciało sprzedam




Wiem,  dziś każdy mi powie, że się nie sprzedaje.  Jest jednostką całkowicie autonomiczną, pewną siebie, świadomą swoich zalet. Uparcie wierzymy w brednie wpajane nam od dziecka „Nie ważne jak wyglądasz, to wnętrze się liczy”.  Nie przeczę. Wnętrze jest ważne. Ech, na pewno. Chyba dlatego tyle rozwodów i kiepsko funkcjonujących małżeństw. Dlatego też tyle reklam społecznych o byciu tolerancyjnym.  I na co to komu. Kiedy najważniejsze jest pierwsze wrażenie.  Nasz przyszły partner najpierw musi nas zobaczyć. I ta selekcja wpłynie na to czy podejmie rozmowę czy da nogę przy pierwszej nadarzającej się okazji. Nasz przyszły szef zanim nas zatrudni i zapozna się z naszymi kompetencjami, również najpierw nas zobaczy.  I to co zobaczy zazwyczaj będzie miało wpływ na naszą pozycje w pracy i interpretacje przez szefa naszych możliwości , w końcu na jego opinię o nas jako o pracowniku. Stereotypy są i będą. Stanowią bardzo ważną funkcję poznawczą (oszczędzają nasze zasoby). Dopiero z mozołem musimy walczyć o to aby przebić się przez ich mur.  Aby pokazać, że mimo iż Polak , nie zaczynam dnia od setki. Mimo, ze Rumun nie okradam każdego.  A propos tego jak silne są takie przekonania, proszę sobie wyobrazić, iż mam serdeczną przyjaciółkę, półromkę, która była kiedyś w bardzo udanym związku kilka miesięcy. W bardzo udanym, aż jej ówczesny chłopak dowiedział się o jej pochodzeniu. Ile więc nas kosztuje nasze ciało, obarczone dodatkowymi kilogramami. Na pewno sporo na leki, przeciwmiażdżycowe, insulinę, na ciśnienie, wizyty i ortopedów, psychologów i onkologów. Do tego mamy w pakiecie mniej płatną pracę bo przecież każdy wie, że osoba z nadwagą jest: leniwa, pozbawiona kontroli, o słabej woli, pobłażająca sobie, głupia, niekompetentna i brzydka (za Głębocka i Szarzyńska „Stereotypy dotyczące osób otyłych”).
Więc ile rzeczywiście kosztuje nasze ciało?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz