piątek, 29 listopada 2013

„Jak Pani to robi, że moje dziecko je skórki od chleba?”



Takie pytanie powaliło mnie z nóg na ostatnim spotkaniu z rodzicami.  Mama szybko zaczęła argumentować, że ona też tak chce bo jej dziecko ma problemy ze zgryzem. Hmmm…. Chwilkę mi zajęło zanim moje zwoje przetrawiły informację o czym rodzic do mnie mówi. „A jak wy to robicie, że wasze dzieci w dom tego nie jedzą?”- pytam w odpowiedzi. Może i nieładnie odpowiadać pytaniem, ale „pytanie matka” warte sokratejskiej odpowiedzi. Więc moje pytanie na pytanie uważam za wytłumaczone, szczęściem dzieci nie słyszały wiec nie maczałam palców w krzewieniu złych nawyków konwersacyjnych. Pytam więc rodziców, tutaj na forum, „Jak wy to robicie , że dzieci nie zjedzą skórki od chleba, ani jabłka?”. Co więcej jak z ambony się pytam: dlaczego tak perfidnie krzywdzicie dzieci swoje?? Przecież każde dziecko jadło skórki od chleba (no może prócz tych, u których w trakcie porodu odkryto celiakię).  Nasz babcie uczyły nas, żeby dawać piętkę od chleba, gdy dziecko ząbkuje. No ja wiem, ze teraz są gryzaki, ale wiem też że dzieci chętniej sięgają po piętkę. Ja nie wnikam już w możliwości trawienne młodego organizmu, dyskretnie tylko wspominam, że możemy podawać gluten dopiero od 5 m-ca dzieciom karmionym piersią. No ale co się dzieje pomiędzy 5m-cem życia , a 6r.życia dziecka? Mama, która chętnie podawała dziecku piętkę chleba, żeby nie było marudne, z jakiś przyczyn odkrywa, że po zakończeniu ząbkowania dziecko nie potrafi gryź skórek? Nie rozumiem.  I dlaczego obieramy jabłka ze skórki równocześnie tłukąc dziecku, że trzeba skórki jeść bo są najzdrowsze? Sama byłam niejednokrotnie świadkiem takiej sytuacji więc mi nie wmawiajcie, że taka dwulicowość i działania przeciw zdrowiu dziecka to rzadkość. Czasem pytam tych „obieraczy”: „Po co obieracie skórkę, skoro dziecko potrafi ją zjeść?”. W odpowiedzi słyszę naoczywistniejszą oczywistość  „Bo przecież nie zje ze skórką”. Bo co? Kto tak mówi? Ja widziałam na własne oczy, i kto wie może to było i wasze dziecko jak dzieci jedzą nieobrane jabłko (a nawet nie pokrojone na cząstki) oraz kanapki bez obcinania skórek. Widzicie? A jednak takie dzieci istnieją.

niedziela, 24 listopada 2013

Kraków intelektualystów




    Każdy przyjezdny wie, że Kraków stolicą artystów jest (polską znaczy się). Prężne głowy tworzą nowe wizje sztuki i kultury, wytyczają kierunki myślenia. Każdy rodowity Krakowianin czuje w sobie głębokiego ducha egzystencjalno – artystycznego, każdy przyjezdny chce się nim nasycić. Ba.... w Krakowie nawet kamieniarz jest artystą i pani w okienku. Nic więc dziwnego, że wznosząc tak wysoko ducha, idee i twórczość, nie ma czasu na zajmowanie się tak prozaicznym tematem jak ciało.
    Konsekwencji naszej wyższości intelektualno- duchowej szukać daleko nie musimy. Respondek, Jarosz i Stolińska opublikowały przegląd i ocenę realizacji programów profilaktyki nadwagi i otyłości prowadzonych w poszczególnych województwach Polski, które były realizowane w latach 2006-2010.  Małopolska poszczyciła się wdrożeniem JEDNEGO programu, (dla porównania w kujawsko-pomorskim było ich siedem). Nie ma jednak obawy, to nie Kraków zniżył się do stworzenia dla swych około 300tyś. mieszkańców z nadwagą i otyłością programu. U nas nadal duch jest najważniejszy. Program został opracowany i realizowany w Krzeszowicach (miasteczku w pobliżu Krakowa, gdzie najwyraźniej nie wiedzą co ważne, nie odczuwają już tak mocno idei wzniosłego ducha).
   Zastanowić się więc warto nad tym, czym dla Krakowianina jest ciało. Uwielbiane przez artystów. Świątynia idei. Eteryczne ciała romantycznych bohaterów, romantycznych dandysów, kobiet- puchów marnych. Oj, marności te raczej nam już nie grożą. Jako, że najgrubsi już jesteśmy, a robić się nam nie chce ani profilaktycznie ani poprofilaktycznie. Ciało nasza forma. Odwieczne więzienie ducha i myśli. Forma, przeciw której każda sztuka się buntuje, każda idea chce się od niej uwolnić. Jak wielki mistrz Gombrowicz całe życie i twórczość walczący z formą. W twórczości wygrał wspaniale, patetycznie gęba nad gębę. W życiu… W życiu forma przygniotła go. Zmarł zmagając się z nadwagą, astmą. Umiera przygnieciony przez formę, a ile idei więcej zostało by zapisanych gdyby nie walka o oddech po wejściu na piętro kamiennicy... 

Koniec i bomba
A kto czytał, ten trąba :P