Dla dbających
o linię nadchodzi ciężki czas świątecznego stołu. Sytuację drastycznie pogarsza
fakt, iż za tydzień znów chcemy wyglądać szałowo z okazji Sylwestra. Kończąc
świąteczny maraton, często z pogardą patrzymy na wagę, bezlitośnie wykazującej
nam nasze świąteczne grzeszki. Potem rozpoczyna się ciąg złości na siebie,
obniżonej samooceny i narastającej niechęci w stosunku do siebie i własnego
ciała. Bo znów dałam się uwieść przyjemności wspólnego stołu… Dlaczego
przygotowując kolację wigilijną, doprawiając potrawy miłością i czułością dla
najbliższych sami nie możemy mieć dla siebie owych uczuć. Czasem chęć
odchudzania, czy dbania o własną sylwetkę przysłania nam co najważniejsze. Ja
mawiał Fromm tylko kochając siebie możemy dać tę miłość innym, tylko akceptując
siebie, możemy w pełni zaakceptować drugiego człowieka, tylko szanując siebie,
możemy obdarzyć szacunkiem bliźnich, bo nie możemy dać niczego czego sami nie
mamy. Tak więc czas, abyśmy zaczęli się kochać, bo paradoksalnie tylko kochając
siebie możemy się zmieniać. Jeśli nasze ciało przestani być areną walki,
przestaniemy się również nagradzać i karać jedzeniem. Kto z nas nie zna
najlepszych pocieszycieli batonów, pizzy i in. I kto z nas nie zajadał, myśląc
o sobie „Jesteś gruba i tak ci już nic nie pomoże”. Czas z tym skończyć. Pokochajmy siebie tak jak chcemy kochać
innych, a wtedy Święta nabiorą prawdziwej radości wspólnej kolacji wigilijnej.
Życzę
wszystkim spokojnych, szczęśliwych wesołych Świąt pełnych miłości, także tej
zdrowej własnej.