Tekst ten dedykuje wszystkim matkom, żonom i kochankom
coraz częściej skarżących się na coraz większe rozmiary ich pociech (małych i
dużych). W trosce o utrzymanie naszego status quo, należy przedsięwziąć szereg
drobnych kroczków skutecznie utrudniających mu coraz mocniejsze kształtowanie
postawy misia, misiunia, misiaczka. Zakładam, że każda z nas wyszła za tego
jednego i wyjątkowego dla niej mężczyznę, ale nie ma najmniejszego powodu, aby udawać, że ten nasz wymarzony był tylko
duchem i ideą niedoścignioną. Wyszłyśmy za tego gościa, na którego lubiłyśmy
tak patrzeć rano po przebudzeniu, w którego ramiona tak lubiłyśmy się
wtulać. A teraz? Okazuję się, że nasze
ramiona uległy drastycznemu skróceniu i nie obejmują już naszego misia. Nasz
misiu urósł. Stało się. Tylko kiedy i gdzie tego nikt nie wie.
Jeśli chcemy
zmienić stan rzeczy musimy przygotować dom strategicznie. Jak dowódca ustala
przed bitwą lokalizacje poszczególnych oddziałów, tak my musimy ustalić
lokalizację chipsów, ciastek i innych brzuchotwórców. Badania wykazują, iż
usuwając przekąskę z zasięgu ręki jemy jej znacząco mniej. Najprostszym
rozwiązaniem będzie wykorzystanie tych wyników. Usuńmy z domu wszelkie
przekąski.
Pierwszym przystankiem
naszego upadku staje się sklep. Coraz częściej sumiennie przygotowujemy
karteczki, listy produktów, które mamy kupić wybierając się na zakupy. Rzadko
kiedy na takich listach pojawiają się przekąski. Natomiast zazwyczaj w naszej
głowie pojawia się twarde postanowienie trzymania się listy podczas zakupów.
Jak to się dzieje, że pomimo to wychodzimy ze sklepów obładowani w produkty
nikomu nie potrzebne? Zapewne jest to tajemna wiedza zgłębiona przez panów od
marketingu, ale przecież nie jesteśmy bezwolnymi, bezmyślnymi stworzeniami.
Racjonalnie rzecz ujmując nawet podczas nie możliwych do opanowania ataków
zachcianek na słodycze, czy inne przekąski mamy ogromną szansę, że nasze
lenistwo wygra z zachcianką. Pozostaniemy w domu a smaki jak się pojawiły tak
miną, jeśli tylko inny przedmiot pożądania zawładnie naszą uwagą. W sytuacji
dramatycznej jeśli nawet popędzimy do sklepu, to mamy szansę na zrzucenie choć
jednego chipsa maszerując po niego i wracając ze zdobyczą do domu. Drogie żony,
matki i kochanki jesteście w stanie przepędzić waszego wroga za drzwi jeśli tylko
chcecie.
Kolejnym miejscem
walki jest dom. Uczone jesteśmy od dziada pradziada pewnej usłużności wobec
mężów i dzieci. Lubimy rozpieszczać osoby dla nas ważne, w ten sposób pokazywać
im uczucia. Często wychowane w tradycyjnym domu, traktujemy naszych mężczyzn
jak kaleki, nie potrafiące samodzielnie nawet nalać sobie wody do szklanki. „Kochająca”
żona na pytanie: „Skarbie czy są w domu jakieś ciastka” biegnie do barku,
artystycznie układa na talerzyku i przynosi swojemu mężczyźnie. Żona z fochem
stwierdzi: „Nie wiem sprawdź sobie”, Kochanka poczeka, aż jej misiu przyniesie
jej ciasteczka do łóżka J przykro mi drogie panie, ale wnioskować z tego
można, że to kochanki najbardziej troszczą się o swoich mężczyzn, dlatego nawet
po ślubie powinnyśmy nimi pozostawać. Pozwólmy naszym misiom, misiuniom biegać do
sklepu po nasze zachcianki, rozpieszczać się w trosce o ich zdrowie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz