"Gdy rozum śpi rodzą się potwory"
Goya
Samokontrola to nieustająca walka pomiędzy naszą
przyjemnością a naszym rozumem. Wieczorne kolacje i pizze z znajomymi z
pewnością dadzą nam wiele przyjemności, ale co na to nasza głowa. Głowa
wspomagana poranną argumentacją wagi nie odpuści nam tak szybko. Klasyczny
przypadek kiedy nasza samoregulacja pada w przedbiegach, a nasza głowa znów
musi rozwijać wyższą matematykę w przeliczaniu kalorii.
Kiedy powinniśmy zapalić
lampkę ostrzegawczą, wynieś lodówkę do sąsiadów i oddać komuś klucze od
mieszkania, aby z lekkością motyla nie popędzić w stronę najbliższe budki z
fast foodami. Po pierwsze spotkania z szwagrem (czytaj z każdym z kim siadasz
przy szklaneczce czegoś mocniejszego).
Dla większości ludzi alkohol i gastro nie mogą bez siebie
funkcjonować. Najbardziej narażone są osoby odchudzające się, cierpiące
przy każdym
widoku apetycznych babeczek i zapachu cukierni. Alkohol pozwoli nam na
ucieczkę
od rygorów, w myśl zasady „a co mi tam”. To błogosławione chwile, w
których
nawet niedopinająca się sukienka już nie boli. Nie tylko alkohol wyzwala
nas z
presji zwężających się w praniu ubrań, lecz każdy środek, który zwiększa
szansę
na myśleniowe „a co mi tam”.
Wcinanie, podjadanie, podskubywanie,
przekąszanie, pałaszowanie to kolejne metody nabywania słodkiego ciała. O tyle
gorsze, że nie dają nam przyjemności w trakcie, za to gigantyczne wyrzuty połączone z elementem zaskoczenia po
zakończeniu czynności. Psychologowie, lekarze, edukatorzy i cała reszta biją na
alarm. Zabija nas automatyczne jedzenie. Masy pokarmów pochłanianych w trakcie filmu, ciasteczek w trakcie gry na
komputerze, nie wspominając o fakcie, że mecz bez piwa i chipsów nie smakuje
już tak samo. Tony pokarmu (choć pokarm to raczej duże nadużycie) przetaczające
się pomiędzy naszą dłonią a ustami, spokojnie znajdujące sobie bezpieczną
przystań na obrzeżach naszych bioder, brzucha. Powoli lecz sukcesywnie z kilku
dodatkowych centymetrów przeistaczają się w metry sześcienne płynnie
przelewające się z nad ubrań, coraz szczelniej upchane pomiędzy poręczami
krzeseł. Co najgorsze po takiej uczcie nie mamy najmniejszego pojęcia ile
zjedliśmy, co więcej nawet nie jesteśmy pewni czy to my zjedliśmy. Nasza uwaga
skupiona na filmie, meczu, grze nie ma czasu ani zasobów, aby zastanawiać się
nad automatycznymi ruchami naszej ręki.
Ostatnim wspomagaczem naszego upadku jest nasze
zmęczenie. To właśnie kiedy nie mamy już sił myśleć, kontrolować poddajemy się
najprostszym impulsom, dla małej przyjemności oddamy kilogram zrzucony w
ostatnim miesiącu. Dla chwili ukojenia w ramionach słodkiej przyjemności.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz